Grębałów

 
Grębałów...
 
...  moja ojczyzna, moja kraina, mój dom.
A- A A+

banner pasek zdjęć

D.L. DSC02134  DSC02171 Koc.Kan.maj2 DSC07481

Komunikat - oświadczenie

Zwracam się do Państwa – parafian, czytelników gazetki „Wzgórza w blasku miłosierdzia” oraz stron internetowych. Powodem mojego oświadczenia jest sytuacja, która powstała między mną – redaktorem naczelnym gazetki i stron internetowych, a ks. proboszczem naszej parafii Janem Abrahamowiczem. Sytuacja nad to dotyczy szerszej sprawy nurtującej katolików i innych w naszym Kościele.

Dwie niedziele wcześniej oburzony wystąpieniami na Jasnej Górze Jarosława Kaczyńskiego i o. Rydzyka zamieściłem artykuł (artykuł nr 1 – pod tekstem) T. Terlikowskiego, pt. „Kościół z dala od bieżącej polityki” zamieszczony na portalu Ojców Jezuitów „deon.pl”. Artykuł obiektywnie omawiał zaistniałą sytuację i wskazywał nadużycie ze strony polityków i hierarchów Kościoła przez stworzenie wiecu politycznego w miejsce spotkania religijnego.

Ks. Jan Abrahamowicz wezwał mnie do siebie na rozmowę. Po dłuższych rozmowach „o niczym” przeszedł do sedna i wręczając mi pismo poinformował mnie o zawieszeniu wydawania gazetki z powodów, które wymienił w piśmie. W tym momencie nie znałem dokładnie zapisanych powodów. Ks. Abrahamowicz zaproponował, że poinformuje parafian o zwieszeniu gazetki na czas wakacji, a po wakacjach wrócimy do wydawania. Miał to być krótki, wręcz lakoniczny komunikat. Przystałem na tą propozycję. Niemniej jednak Proboszcz następnego dnia, w sobotę jak i w niedzielę nie dotrzymał słowa i wygłosił wiele zdań, o wiele za dużo, na pewno nie lakoniczny komunikat. Przedstawił siebie i swoją decyzję jako słuszną i konieczną. Zerwał w ten sposób nasze ustalenia, nie mówiąc o treści wręczonego mi pisma, do którego odnieść mogłem się dopiero po dokładnym przeczytaniu.

Te fakty spowodowały, że zostałem zmuszony do zajęcia publicznego stanowiska w formie komunikatu – oświadczenia. Nie mogę sobie pozwolić na manipulacje jakie dokonał ks. Proboszcz Jan Abrahamowicz na mojej osobie. Nie mogę przyzwolić na omijanie prawdy i głoszenie nieprawdziwych tez dotyczących mnie.

Na początek czytelnikom muszę przedstawić kilka informacji.

Od 18. lat redaguję i wydaję parafialną gazetkę – tygodnik – „Wzgórza w blasku Miłosierdzia”. Od początku gazetka cieszyła się wzięciem. Na początku drukowałem 2500 egzemplarzy na tydzień, 4000 na święta, a później coraz mniej, od czasu pandemii 1000 egzemplarzy na niedzielę. Zmniejszony nakład na gazetkę papierową niwelowany był i jest dużym wzrostem oglądalności w wersji internetowej (od 700 do 1500 odsłonięć dziennie). Równolegle z gazetką drukowaną na papierze wydaję również co tydzień gazetkę na stronie internetowej: wzgórza-gazetka.pl oraz miłosierdzia-parafia.pl.

Do dnia dzisiejszego napisałem 932 numery gazetki !!!, w wersji papierowej i nieco mniej w wersji internetowej. Wersja internetowa jest o wile bogatsza, zawiera więcej artykułów, zdjęć, filmików, itp. Tak więc dorobek jest spory. Od strony merytorycznej wygląda to tak: czytam różne artykuły i wybieram je do gazetki, tej drukowanej oraz więcej, tej internetowej, część artykułów piszę sam, ks. Proboszcz ogranicza się tylko do przesłania ogłoszeń duszpasterskich i sporadycznie jakiś komunikatów. Strona techniczna: sam zakupuję odpowiedni papier, drukuję na własnej maszynie typu rizograf – Minolta, którą zakupiłem za własne pieniądze, składanie gazetki odbywa się za pomocą mojej falownicy, zakupionej w Holandii. Wydrukowane i zapakowane gazetki są przeze mnie dostarczane w soboty do godz. 17.30, zazwyczaj dużo wcześniej. Ks. Proboszcz – Jan Abrahamowicz pokrywa wydanie numeru w kwocie 220,00 zł, co nie wystarcza na zakup papieru, farby do maszyny, materiału na matrycę, prądu, serwisu nie mówiąc o wkładzie intelektualnym. Cała praca redakcyjna wydania papierowego, internetowego i cotygodniowa aktualizacja stron internetowych pochłania mi około 2 dni w tygodniu, w piątek i sobotę. Nadmieniam, że nigdy ze strony Ks. Proboszcza nie padły słowa lub gesty podziękowania za moją pracę.

- Ks. Proboszcz powołał się tutaj na oburzenie parafian na treść gazetki i pozostawianie jej w kościele.

Otóż wyjaśniam – pozostawianie gazetki w kościele jest zjawiskiem pojawiającym się od wielu, wielu lat. Osoby, które przychodzący wcześniej przed mszą św. pobierają ją i czytają „na miejscu”, często nawet podczas eucharystii. Tak więc podnoszony argument jest nieprawdziwy. Ksiądz pisze, że parafie odcinają się od tych treści. Na podstawie czego tak twierdzi? Czy ktoś zgłosił protest pisemny do księdza, no nie (pokazałby), więcej na strony poczty gazetki i parafii (adres jest zawsze w stopce stron internetowych) nie wpłynęła żadna opinia na ten temat, żadna!! Skąd więc takie twierdzenie. Mogę wytłumaczyć to sobie jedynie dwoma przypadkami. Pierwszy, być może jakieś osoby „na ucho” zgłosiły swoje wątpliwości do Proboszcza. Drugi ewentualny przypadek – raczej pewny – to obawa i strach Proboszcza przed możliwością dotarcia informacji do abpa Jędraszewskiego (głównego orędownika i fundamentalisty „Radia Maryja”) – zwierzchnika proboszcza, że ten może odwołać Go z pełnionej funkcji.

Ksiądz pisze o bezstronności politycznej Kościoła. Czymże zatem jest podjęcie tej akcji, jak nie opowiedzeniem się publicznie po jakiej jest się stronie. Gdyby nawet artykuł skierowany był w jakąś stronę politycznie można byłoby zamieścić: sprostowanie, inny artykuł o przeciwnej treści, ale nic. Nietrafiony, wręcz wymyślony jest argument o lansowaniu kłamliwych ideologii sprzecznych z Ewangelią. Pytam jakich, w tym artykule, ani w innych pisanych przeze mnie, czy w ogóle zamieszczanych w gazetce takich nie było. Jeżeli byłyby to ksiądz winien reagować, nigdy tego nie zrobił. Zatem skąd takie stwierdzenie?!

Proboszcz zawiesił wydawanie gazetki jako „nadzorca”, czyli postawił się w roli rady nadzorczej, rady programowej czy właściciela. Pytam zatem kiedy było jakieś spotkanie, na którym została wypracowana linia programowa pisma, określenie barier programowych itp. Otóż nigdy, tak więc do kogo pretensje? Księdzu było wygodnie, gazetka bez należytego zainteresowania wychodziła, parafianie ją czytali, było zadowolenie, że jesteśmy w czołówce kraju co do ilości wydanych numerów. A teraz zaskoczenie?

Niedawno ukazało się oświadczenie Prymasa Polski abpa Wojciecha Polaka (artykuł nr 4, poniżej i artykuł nr 5). Prymas Polski abp Wojciech Polak jasno skrytykował wypowiedź Kaczyńskiego w miejscu tak religijnie nacechowanym jak Jasna Góra. Podkreślił, że Kościół to nie miejsce na wiec, czy agitację polityczną, ale przestrzeń modlitwy i celebracji Eucharystii.

– Nie słyszałem o paragrafie, który umożliwia czy akceptuje użyczenie politykom ambony. [...] Również Ewangelia nie może być instrumentalizowana na potrzeby kampanii. Zasada ta dotyczy Jasnej Góry, Lichenia, Gniezna i każdego innego miejsca sakralnego, każdej świątyni bez wyjątku.

Pytam zatem, czy ks. Proboszcz akceptuje stanowisko Prymasa Polski i podporządkowuje się jemu, czy nie? Jeżeli tak, to może czas na refleksję i weryfikację sowich działań. Jeżeli nie, to chyba wbrew zasadom panującym w hierarchii Kościoła.

Są tacy, którzy tłumaczą, że część polityczna odbyła się po Mszy św.. Otóż przywołuję tutaj wyjaśnienie O. Pawła Gużyńskiego (artykuł nr 6)

„Wyjaśniam tym osobom, które z gorliwością godną lepszej sprawy, bronią pana prezesa Kaczyńskiego ponieważ jego wystąpienie podczas pielgrzymki do Częstochowy (12 lipca 2015, co jak sądzę nie ulega wątpliwości) miało miejsce już po formalnym zakończeniu liturgii Eucharystii. Słowo "Kościół" (ekklesia, z greckiego ek-kalein - "wołać poza") oznacza "zwołanie". Zwołującym Kościół jest Bóg-człowiek Jezus Chrystus. Kościół gromadzi się ze względu na Niego a nie przez wzgląd na pana prezesa. Kontekst wydarzenia, bo wypowiedzi i sytuacje zawsze są kontekstualne, nie pozostawia wątpliwości, że pan Kaczyński przemawiał w miejscu i do osób zwołanych jako Kościół, a treści jakie przekazywał dotyczyły bieżącej polityki. Dlatego wszelkie dywagacje przekonujące o stosowności jego pielgrzymkowego wystąpienia, bo miało ono miejsce "pięć minut" po formalnym zakończeniu mszy są wyłącznie faryzejską przewrotnością. To na co pozwolił sobie pan prezes, przy równie nagannym przyzwoleniu duchownych powinno stanowić memento dla polityków wszelkiej maści i duchownych, którzy mylą misję Kościoła pochodzącą z nadania Chrystusa z własnymi ambicjami politycznymi.”

Zmierzając do końca historii nie sposób, nie wspomnieć o tańcach, wręcz zabawie, przy ołtarzu na Jasnej Górze czołowych polityków PIS i hierarchów kościelnych. Dla mnie to żenada, przywołać tu można tańce prymitywnych plemion podczas swoich rytuałów.

Prowadzona polityka przez wielu najważniejszych w Kościele, w Polsce prowadzi do uciekania wiernych od Kościoła, m.in. z w/w powodów. Doskonale to widać na przykładzie naszej parafii kierowanej przez Jana Abrahamowicza, jego polityki, podejmowanych działań. Każdy zauważy jakie pustki są podczas mszy w naszym kościele. Parafianie decydują swoją obecnością – uciekają do innych parafii. Wystarczy pójść do kościoła przy ulicy Bulwarowej czy do bazyliki w Mogile, a zobaczymy tam bardzo wielu naszych parafian którzy omijają nasz kościół.

Oświadczenie

Powołując się na przedstawioną wyżej sytuację i przytoczone argumenty postanawiam;

  1. Na znak protestu - rezygnuję z funkcji Prezesa Akcji Katolickiej nr 1, Archidiecezji Krakowskiej Parafii Miłosierdzia Bożego Na Wzgórzach. Nadmieniam, że wydawanie gazetki w wersji drukowanej oraz stron internetowych „wzgórza-gazetka.pl” i „miłosierdzia-parafia.pl” było inicjatywą firmowaną przez Akcje Katolicką.
  1. Na znak protestu - rezygnuję z funkcji redaktora naczelnego gazetki drukowanej „Wzgórza w blasku miłosierdzia”. Co za tym idzie zaprzestaję wydawania gazetki.

Władysław Wyka

Artykuł nr 1.

Kościół z dala od bieżącej polityki

To gorzej niż zbrodnia, to błąd - miał kiedyś powiedzieć Charles-Maurice de Talleyrand. I te same słowa można odnieść do występów prezesa Prawa i Sprawiedliwości od ołtarza na Jasnej Górze. Ojciec Tadeusz Rydzyk, niezależnie od jego intencji, szkodzi Kościołowi, a nie go broni.

Jasna Góra nie jest miejscem, z którego powinni przemawiać politycy, a ołtarz nie jest miejscem, z którego powinna płynąć partyjna propaganda. Te proste zasady, oczywiste dla każdego, kto ma świadomość, że katolicy zachowują wolność w kwestiach politycznych, są notorycznie łamane przez ojca Tadeusza Rydzyka podczas organizowanych przez niego uroczystości. I nie inaczej było w miniony weekend, gdy od ołtarza na Jasnej Górze, przed Mszą świętą podczas XXXII Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę przemawiał prezes PiS Jarosław Kaczyński.

I nie było to bynajmniej przemówienie okolicznościowe (i takie nie powinno mieć miejsca w tym czasie i okolicznościach), ale wprost wyborcze. „Ośmielam się zwrócić do państwa dlatego, że od bardzo dawna nie było takiego momentu, w którym tak jawnie formułowane są plany pozbawienia nas suwerenności, tak jawnie, bezczelnie, kłamliwie i odrażająco atakowany jest Kościół, Ojciec Święty, atakowane są nasze podstawowe wartości, podstawy naszego obyczaju, atakowane są podstawy polskości. Ktoś chce zniszczyć nasz naród, trwającą przeszło tysiąc lat wspólnotę. I to, co przed nami – wybory w październiku, to będzie moment być może na bardzo długie lata decydujący. Stąd waga tego, co będzie decyzją każdego z nas, każdego, kto ma Polskę w sercu.

Decyzją o pójściu do tych wyborów i decyzją o tym, by zdecydować, że Polska ma trwać, ma się rozwijać, ma wykorzystywać swoje szanse, a mamy w tej chwili wielkie szanse rozwoju i wzmocnienia się, że Polska nie będzie w rękach ludzi wyznający oszalałą ideologię, że nie będzie decydowała ona o decyzjach ekonomicznych, o prywatyzacji wszystkiego, że będziemy mieli w naszym kraju dążenie do równości, dążenie do sprawiedliwego rozwoju społecznego i gospodarczego” – mówił wicepremier Kaczyński na Jasnej Górze. „Udało się nam wiele zdziałać, wiele przed nami, ale tej drogi nie można przerwać, nie można oddać władzy tym, którzy chcą nas z tej drogi radykalnie zawrócić i zapowiadają zniszczenie demokracji, praworządności, wszelkich zasad, które stoją na przeszkodzie realizacji ich planów. Na to nie możemy się zgodzić. Musimy być zdecydowani w naszym działaniu” – uzupełniał.

Jednym słowem to przemówienie było agitacją przedwyborczą, opartą na narracji jednej partii politycznej (moim zdaniem w wielu kwestiach zwyczajnie nieprawdziwej), a padało od ołtarza jednego z najważniejszych dla Polaków – niezależnie od poglądów – sanktuariów. To zaś w odbiorze wielu z wyborców innych niż partii PIS oznacza, ni mniej, ni więcej, tylko zaangażowanie autorytetu tego miejsca, w bieżącą, dość brzydką walkę polityczną. Zgoda na takie wykorzystanie świętego dla wielu Polaków miejsca, brak reakcji na to wydarzenie, oznacza – ni mniej, ni więcej – tylko akceptację, że dla bieżącego interesu politycznego można rozgrywać wszystkie świętości.

Trudno więc nie zadać polskim biskupom prostego pytania, czy naprawdę nie będzie reakcji na ten skandal? Czy rzeczywiście, zdaniem polskiej hierarchii, Jasna Góra jest miejscem na agitację polityczną? Czy w trakcie kampanii wyborczej powinno się tak rozgrywać to miejsce? Czy milczeć będzie przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski? Czy głosu nie zabierze nowy kardynał Grzegorz Ryś? Czy naprawdę polska hierarchia będzie udawała, że nic się nie stało? Czy po raz kolejny okaże się, że ojciec Tadeusz Rydzyk i partia władzy mogą więcej?

To są istotne pytania, bo od odpowiedzi na nie zależy to, czy rzeczywiście będzie można poważnie traktować zapewnienia Rady Stałej, która – kilka tygodni temu – zapewniała, że Kościół nie stoi po żadnej stronie politycznego sporu. Długoterminowo jest to zaś kwestia dalszego upadku wiarygodności Kościoła, przyspieszania laicyzacji, odrzucania od wiary i religijności ludzi, którym nie po drodze jest z partią władzy. Trzeba mieć tego świadomość. Mam nadzieję (coraz mniejszą, ale jednak jakąś mam), że ktoś z Kościoła hierarchicznego jednak zareaguje.

Tomasz P. Terlikowski – „deon.pl”

                          

Artykuł nr 2.

Pismo ks. Proboszcza – Jana Abrahamowicza

kom ośw.

 

Artykuł nr 3

Wystąpienie Kaczyńskiego na Jasnej Górze:

To nie miejsce na wiec

Prymas Polski abp Wojciech Polak postanowił skomentować zachowanie Jarosława Kaczyńskiego, który wygłosił przemówienie podczas XXXII Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasnej Górze w Częstochowie. – Kościół to nie miejsce na wiec, czy agitację polityczną – skomentował jasno abp Wojciech Polak.

Jarosław Kaczyński na Jasnej Górze pojawił się 2 tygodnie temu podczas Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja. Pozwolił sobie wtedy powiedzieć parę zdań od siebie, w których przekonywał, że miliony Polaków to ludzie, którzy: "żyją w świecie Polski urojonej, przywoływanego przez przeciwników obecnej władzy obrazu upadku i nadużyć".

Co więcej, podkreślił, jak ważne jest według niego, by Polacy zrozumieli wagę nadchodzących wyborów parlamentarnych. Prezes przekonywał, że pewni ludzie (nie określił jednak konkretnie partii) zapowiadają zniszczenie demokracji, praworządności i wszelkich zasad, które by mogły stać na przeszkodzie realizacji ich planów.

Na wydarzeniu obecni byli inni politycy obozu władzy, m.in. Jacek Sasin, Mariusz Błaszczak, jak również minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek oraz minister rodziny Marlena Maląg, a list do organizatorów i uczestników XXXII Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę skierował prezydent Andrzej Duda.

Prymas Polski abp Wojciech Polak jasno skrytykował wypowiedź Kaczyńskiego w miejscu tak religijnie nacechowanym jak Jasna Góra. Podkreślił, że Kościół to nie miejsce na wiec, czy agitację polityczną, ale przestrzeń modlitwy i celebracji Eucharystii.

– Nie słyszałem o paragrafie, który umożliwia czy akceptuje użyczenie politykom ambony. [...] Również Ewangelia nie może być instrumentalizowana na potrzeby kampanii. Zasada ta dotyczy Jasnej Góry, Lichenia, Gniezna i każdego innego miejsca sakralnego, każdej świątyni bez wyjątku – skomentował prymas Polski w rozmowie z portalem stacja7.pl.

Co więcej, duchowny wypowiedział się na temat tego, jaka jest rola Kościoła i duchownych podczas kampanii wyborczej. Ta rola to: "branie współodpowiedzialności za społeczeństwo, kształtowanie sumień i wskazywanie fundamentalnych zasad mających swoje źródło w Ewangelii".

Prymas dodał, że księża nigdy nie powinni mieszać się w bieżącą politykę ani robić czegokolwiek, co naraziłoby ich na taki zarzut.

Tadeusz Rydzyk zapewniał, że Kościół nie uprawia polityki

Jak już pisaliśmy w naTemat, inny duchowny, ojciec Tadeusz Rydzyk ma chyba inne zdanie. Owszem, oficjalnie podczas swojego wystąpienia na Jasnej Górze zapewniał, że nie uprawia polityki. Ale następnie... zaczął uderzać w Niemców i komentować nadchodzące wybory.

– Oni mówią: co robić? Bo wybory się zbliżają. Boże, żeby tej Polski nie sprzedali. Przecież czyhają. Unia Europejska już czyha, żeby nas wchłonąć. Ta niemiecka Unia Europejska, przecież jest niemiecka... – powiedział.

– Nie udało się tamtym, nie udało się w czasie II wojny, nie udało się później, no to teraz. Karabinami nas nie załatwili, obozami nas nie załatwili, to "ojro" (załatwią – red.), jak oni mówią, czyli euro. I damy wam, nie damy – dodał. Warto przypomnieć, że politycy partii i sam Jarosław Kaczyński regularnie stają u boku Rydzyka. Jeszcze w zeszłym roku Elżbieta Witek zawierzyła Matce Boskiej na Jasnej Górze pracę posłów i senatorów.

Agnieszka Miastowska - 25 lipca 2023, 18:32·2 minuty czytania

                     

Artykuł nr 4.      

Prymas Polski uderzył w o. Rydzyka. "Kościół to nie miejsce na agitację polityczną"

"Kościół to nie miejsce na wiec, czy agitację polityczną" — stwierdził prymas Polski Wojciech Polak, odpowiadając na pytanie o udział polityków PiS w pielgrzymce Radia Maryja, organizowanej przez o. Tadeusz Rydzyka. Jak dodaje, "Kościół nigdy nie powinien mieszać się w bieżącą politykę".

W ostatnim czasie głośną sprawą była obecność polityków Prawa i Sprawiedliwości na 32. Pielgrzymce Rodziny Radia Maryja na Jasnej Górze. Podczas niej z ambony przemawiał nie tylko o. Tadeusz Rydzyk, ale także m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński, który apelował do zgromadzonych, by ci poszli na wybory. Podkreślał przy tym, że "nie można oddać władzy tym, którzy zapowiadają zniszczenie demokracji i praworządności".

Na temat pojawienia się polityków partii rządzącej na Jasnej Górze wypowiedział się prymas Polski Wojciech Polak. "Nie słyszałem o paragrafie, który umożliwia czy akceptuje użyczenie politykom ambony. Kościół to nie miejsce na wiec, czy agitację polityczną. To przestrzeń modlitwy i celebracji Eucharystii. Również Ewangelia nie może być instrumentalizowana na potrzeby kampanii. Zasada ta dotyczy Jasnej Góry, Lichenia, Gniezna i każdego innego miejsca sakralnego, każdej świątyni bez wyjątku" — stwierdził abp Polak w rozmowie z portalem stacja7.pl.

Prymas Polski dodał także, że rolą Kościoła i duchownych podczas kampanii wyborczej jest "branie współodpowiedzialności za społeczeństwo, kształtowanie sumień i wskazywanie fundamentalnych zasad mających swoje źródło w Ewangelii". "Nigdy nie powinniśmy mieszać się w bieżącą politykę ani robić cokolwiek, co naraziłoby nas na taki zarzut" — podkreślił abp Polak.

Wystąpienie o. Rydzyka

Podczas wspomnianej pielgrzymki głośno było także o słowach o. Tadeusza Rydzyka. Dyrektor Radia Maryja z ambony otwarcie atakował Unię Europejską i Niemcy. Jednocześnie zapewniał, że "nie uprawia polityki".

— Wybory się zbliżają. Boże, żeby tej Polski nie sprzedali. Przecież czyhają, Unia Europejska już czyha, żeby nas wchłonąć. Ta niemiecka Unia Europejska, przecież to jest niemiecka... Nie udało się w czasie drugiej wojny, nie udało się później, to teraz. Karabinami nas nie załatwili, obozami nas nie załatwili to "ojro", jak to oni mówią, czyli euro — mówił o. Rydzyk.

Źródło: stacja7.pl

Artykuł nr 5

Ściągnąć polityka z kościelnej ambony

   Przyzwalając przez lata na wciąganie Kościoła w kampanie wyborcze, biskupi pozwolili na przyklejenie sobie łatki zwolenników PiS. Łatwo jej nie oderwą.

Ostatnie wybory w Polsce odbyły się w 2020 r. Były to wybory prezydenta. Nadchodzące jesienne wybory do parlamentu otworzą długi cykl elekcji. Wiosną 2024 r. czekają nas wybory do samorządów, do Parlamentu Europejskiego. Potem płynnie wejdziemy w kampanie przed wyborami prezydenckimi.

Taki cykl powtarza się dość regularnie. Trzy lata względnego spokoju, a potem dwa „kotłowaniny”. Pewną powtarzalnością jest także to, że w każdej kampanii istotną rolę odgrywa kościelna ambona. Za każdym razem w tych samych schematach. A to jakiś kandydat napisze list, który ksiądz życzliwie z ambony odczyta, a to wpuści na nią samego kandydata lub bliskiego mu współpracownika, by przemówił do elektoratu. Kiedy w mediach pojawi się oburzenie, reakcja ze strony KEP też jest mniej więcej w tym samym stylu. Ustami swojego rzecznika Episkopat przekonuje, że ambona nie jest miejscem na uprawianie polityki, a wpuszczanie na nią polityków jest co najmniej niestosowne. „Świątynie i pomieszczenia kościelne, nie są miejscami, w których można agitować politycznie, rozdawać ulotki lub rozwieszać plakaty czy banery wyborcze. Kościół katolicki jest otwarty na każdego człowieka i każdy może się w nim odnaleźć, o ile sam nie wyklucza się ze wspólnoty wierzących przez negowanie Bożego Objawienia zawartego w Piśmie Świętym i Tradycji Kościoła” – mówił np. w roku 2020 ówczesny rzecznik KEP ks. Paweł Rytel-Andrianik.

Za moment – tak jak przed każdymi wyborami – przewodniczący KEP napisze specjalne przesłanie, w którym przeczytamy, że Kościół jest apolityczny, nie utożsamia się z żadną partią polityczną, a każdy ma prawo głosować tak, jak mu sumienie podpowiada. Na początku maja Rada Stała KEP w specjalnym przesłaniu przed tegorocznymi wyborami apelowała o to, by nie wciągać Kościoła do walki politycznej.

Problem w tym, że obserwując poczynania polityków na kościelnych ambonach, nikt już w to specjalnie nie wierzy. Świadome, cyniczne podklejanie się rządzących pod Kościół, wykorzystywanie naiwności duchownych, ale też brak u tych ostatnich umiejętności odmowy utrwalają przekonanie, że Kościół popiera PiS. Jak bowiem odczytać niedawne wystąpienie prezesa tej partii na Jasnej Górze? Nie pierwsze zresztą. Niewielu pamięta, że w lipcu 2015 r. Jarosław Kaczyński też w Częstochowie był i również przemawiał. Na dorocznej pielgrzymce słuchaczy Radia Maryja zapewniał, że zarówno kandydatka jego partii na premiera (była nią Beata Szydło), jak i prezydent elekt (Andrzej Duda) w swojej polityce będą brali pod uwagę głos Kościoła.

Zrobiła się burza, gospodarze Jasnej Góry uderzyli się w piersi i przycichło. Potem – po którejś z kolei awanturze – opracowano regulamin. Ustalono, że wystąpienia mają się odbywać poza liturgią, że nazwiska mówców należy uzgodnić z kustoszem sanktuarium. I co? Schemat się powtórzył. Paulini znów uderzyli się w piersi, ale przekaz: Kościół = PiS w świat poszedł. I jak z tym pogodzić twierdzenie, że Kościół jest wspólnotą ludzi o różnych poglądach politycznych?

„(…) jako episkopat, powinniśmy żyć tym, co sami wcześniej powiedzieliśmy. Jeśli rada Stała KEP zwróciła się 2 maja br. do polityków z prośbą o to, by nie wciągać Kościoła w kampanię wyborczą, to Kościół, który taką prośbę wyraża, nie może sam postępować wbrew niej. Potrzeba tu odrobiny konsekwencji. Jeśli do polityków zwracamy się, by nas nie wciągali w polityczną wojnę, to potem ich nie zapraszajmy do tego, aby swe poglądy polityczne wypowiadali podczas uroczystości religijnych. Na to nie ma przestrzeni w Kościele” – tak o tym co wydarzyło się na Jasnej Górze kilka dni temu mówił kardynał-nominat Grzegorz Ryś.

I trudno się z nim nie zgodzić. Sęk w tym, że podobne słowa z ust innych hierarchów też dało się w ostatnich latach słyszeć. I niewiele z tego wynika. Dopóki biskupi nie powiedzą jasno i wyraźnie, że nie pozwalają na wciąganie Kościoła do polityki, dopóki sami z nią nie zerwą i nie wyrwą z niej księży, to te wszystkie historie będą się powtarzać. Trzeba powiedzieć „dość", nawet jeśli zaboli. Tyle tylko że trzeba chcieć. A wygląda na to, że duża część hierarchów woli przeczekać. Tyle tylko, że w czasie tego czekania wielu wiernych zatrzaśnie z hukiem drzwi od kościoła.

Tomasz Krzyżak - Deon.pl

Artukuł nr 6.

Kaczyński grzmiał na Jasnej Górze.

"Nieprawdopodobna hipokryzja"

Nie milkną echa wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego podczas 32. Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasnej Górze. - Zarówno ze strony politycznej, jak i kościelnej mamy do czynienia z nieprawdopodobną obłudą i hipokryzją. Jednym i drugim nie zależy na przestrzeganiu prawa - mówi Wirtualnej Polsce ojciec Paweł Gużyński, dominikanin.

Ojciec Paweł Gużyński krytykuje Jarosława Kaczyńskiego za przemówienie na Jasnej Górze

W niedzielę prezes PiS wystąpił podczas 32. Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja, która odbywała się na Jasnej Górze w Częstochowie. W spotkaniu udział wzięli również m.in. minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, minister rodziny Marlena Maląg oraz minister aktywów państwowych Jacek Sasin.

- Tak jawnie, bezczelnie, kłamliwie i można powiedzieć odrażająco, atakowany jest Kościół, atakowany jest Ojciec Święty, atakowane są nasze podstawowe wartości, podstawy naszego porządku społecznego, naszego obyczaju, mówiąc najkrócej - podstawy polskości - mówił Kaczyński.

Jednocześnie podkreślił, że "posłanie Kościoła nie jest posłaniem politycznym". - Ktoś tutaj chce głęboko zmienić, a właściwie zniszczyć nasz naród, tę trwającą już przeszło tysiąc lat wspólnotę - grzmiał prezes PiS przed tłumem zebranych.

Ojciec Gużyński oburzony: "Tu nie ma marginesu na cienie"

O wydarzeniach, jakie miały miejsce w niedzielę na Jasnej Górze porozmawialiśmy z ojcem Pawłem Gużyńskim, jednym z inicjatorów kampanii społecznej "Kościół wolny od polityki".

- Obecność polityków na uroczystościach religijnych zawsze oznacza chęć wykorzystania tego kontekstu religijnego i religii do realizacji celów politycznych. Tu nie ma dyskusji i marginesu na cienie - mówi wprost dominikanin.

Jak podkreśla, "ta sytuacja powtarza się od lat". - Niezależnie od tego, jak bardzo politycy będą zaklinać rzeczywistość, jakie głupoty będzie na ten temat mówił ojciec dyrektor, to faktów nikt nie zmieni - dodaje.

Dominikanin pyta: "Gdzie jest reakcja biskupa?"

W ocenie ojca Gużyńskiego niedzielne wydarzenia na Jasnej Górze są dowodem na to, że "mamy do czynienia z nieszanowaniem litery prawa". - Prawo w Polsce zabrania takich występów i takiej działalności. Z drugiej strony, kościelnej, jest ta sama postawa - niedawno pojawiła się deklaracja, żeby nie wykorzystywać kościoła do celów politycznych i kampanii wyborczej. To ja się pytam, gdzie jest reakcja biskupa, księży na wystąpienia ojca Rydzyka? Nie ma takiej reakcji - wskazuje duchowny w rozmowie z WP.

- Zarówno ze strony politycznej, jak i kościelnej mamy do czynienia z nieprawdopodobną obłudą i hipokryzją. Jednym i drugim nie zależy na przestrzeganiu prawa, budowaniu społeczeństwa obywatelskiego, czy jedności tego społeczeństwa - podkreśla o. Gużyński.

Zaznacza jednocześnie, że "to są partyjno-kościelne cele, realizowane w sposób absolutnie bezczelny i niezgodny z prawem". - To, co się dziś działo podczas obchodów 32. Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja pokazuje, że niektórzy przedstawiciele Kościoła absolutnie umyślnie i celowo angażują się w politykę - ocenia dominikanin.

O. Paweł Gużyński: Liturgiczny skandal. Kaczyński wykorzystał pielgrzymkę

– To był liturgiczny skandal. Taka sytuacja nie powinna się zdarzyć. Jarosław Kaczyński wykorzystał przestrzeń liturgii i całą pielgrzymkę do realizowania swoich celów politycznych. W perspektywie Ewangelii tego nie da się obronić – mówi dominikanin o. Paweł Gużyński w rozmowie z Jackiem Gądkiem.

Jacek Gądek: – Czy na pielgrzymkę do Częstochowy można – albo warto – iść z intencją o charakterze politycznym?

O. Paweł Gużyński: – Każda intencja, która nie jest sprzeczna z Ewangelią, jest dobrym powodem, aby wybrać się na pielgrzymkę. Intencje mogą dotyczyć także spraw publicznych, społecznych lub polityki. Sam taki zamysł nie stanowi problemu. Diabeł jednak lubi ukrywać się w szczegółach. A one dotyczą w tej kwestii między innymi zbiorowego wyrazu aktywności politycznej w przestrzeni wydarzenia religijnego, jakim jest pielgrzymka.

A intencja wygrania wyborów przez Prawo i Sprawiedliwość jest warta pielgrzymki?

Subiektywnie ktoś może mieć taką polityczną preferencję, uznając za rzecz słuszną, aby prosić Boga o wygraną PiS w wyborach. Taka indywidualna intencja jest akceptowalna. Jednak jakiekolwiek uspołecznienie tej intencji wśród pielgrzymów przez np. wypisywanie jej na sztandarach jako hasła pielgrzymki jest sprzeczne z Ewangelią.

W czasie pielgrzymki Radia Maryja na Jasną Górę była to głośno wyrażana intencja?

Osoby uczestniczące w tej pielgrzymce – czy były tego świadome, czy nie – zgromadziły się na Jasnej Górze, nie tylko z pobudek religijnych, ale także, a może przede wszystkim, wokół inicjatywy politycznej.

I to jest OK?

Zdecydowanie nie.

W pierwszym szeregu zasiadał prezes PiS Jarosław Kaczyński, posłanka Małgorzata Sadurska, która najpewniej będzie szefową Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy, a także poseł Antoni Macierewicz i szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. A w kolejnych rzędach wielu innych polityków ze środowiska PiS. Zgrzyta tu coś?

Żadnemu politykowi, który jest katolikiem, nie można zabronić uczestnictwa w pielgrzymce – jako osoba wierząca ma pełne prawo, by pielgrzymować do Częstochowy. Ale jeżeli jakiś polityk wykorzystuje pielgrzymkę jako środek do osiągania celów politycznych, to postępuje niewłaściwie. Wyrządza swojej i cudzej wierze wielką szkodę.

Może w tej obecności i aktywności polityków prawicy na Jasnej Górze nie było intencji uprawiania polityki?

Absurdalne jest doszukiwanie się w każdej obecności polityka w kościele używania przez niego wiary do realizowania aktywności politycznej, jakkolwiek zawsze będziemy mieć tu do czynienia z cienką granicą oddzielającą sferę boską od cesarskiej.

Wyobrażam sobie sytuację, w której politycy uczestniczą w pielgrzymce, ale jednak w taki sposób, że stają w równym szeregu ze wszystkimi innymi ludźmi. Nie powinni być wymieniani z imienia i nazwiska ani witani jako szczególni goście – powinni nosić ten sam wór pokutny, co wszyscy inni pielgrzymi i nie stroszyć politycznych piórek.

Jarosław Kaczyński jeszcze przed końcowym błogosławieństwem, a więc de facto w czasie mszy, wygłosił z mównicy ustawionej tuż obok ołtarza swoje przemówienie.

Był to liturgiczny skandal. Taka sytuacja nie powinna się zdarzyć.

Prezes PiS chwalił wtedy prezydenta elekta Andrzeja Dudę i kandydatkę PiS na premiera Beatę Szydło. Mówił o dążeniu do – co jest hasłem PiS – "dobrej zmiany" dokonywanej "pod wodzą polskiej hetmanki – Matki Boskiej, królowej Polski". Co Ojciec na to?

Jarosław Kaczyński wykorzystał przestrzeń liturgii i całą pielgrzymkę do realizowania swoich celów politycznych. W perspektywie Ewangelii tego się nie da obronić.

Nie ma Polski bez Kościoła – podziela Ojciec taki pogląd?

Teza ta, wygłoszona tak, jak to miało miejsce, stanowi doskonały przykład nieodpowiedzialnego splatania ze sobą nici religijnych i politycznych. Nie było to stwierdzenie przedstawione z myślą o podjęciu metapolitycznej refleksji lub dyskusji.

W innym kontekście np. dyskursu akademickiego można by deliberować – zastanawiać się nad tym, jak w perspektywie historycznej kształtowało się miejsce Kościoła w obrębie polskiej państwowości i próbować sobie wyobrazić, w jaki sposób w przyszłości mądrze odwoływać się do naszych chrześcijańskich korzeni. O tym można i warto rozmawiać, ale panu prezesowi prawdopodobnie chodziło o coś zgoła innego, prawdopodobnie o utwardzanie własnego elektoratu.

Abp Andrzej Dzięga…

… przeszarżował?

"Zbrodnicza ustawa" – tak mówił o ustawie o in vitro. Dobre to było kazanie?

Zadaję sobie pytanie, w jaki sposób w etycznie trudnych kwestiach powinna wyglądać komunikacja hierarchów kościelnych z całym społeczeństwem. W tego typu debatach należę do przeciwników używania języka walki, bezpośredniej konfrontacji i tonu o wysokiej amplitudzie oskarżeń.

Może hierarcha chciał podkreślić swoją pryncypialność i stanowczość?

Język, w którym dominują oskarżenia, nie sprzyja debacie publicznej – szczególnie w aspekcie, na którym Kościołowi bardzo zależy, a więc na przemienianiu świadomości ludzi na korzyść stanowiska katolickiego.

Praca nad językiem ludzi Kościoła jest konieczna. Niektórzy hierarchowie i świeccy wciąż mówią językiem z minionej epoki (rodem z czasów walki z PRL-em). Symptomatyczna jest także paralela, jeśli porównamy retorykę części duchownych z retoryką PiS-u.

***

O. Paweł Gużyński:

Wyjaśniam tym osobom, które z gorliwością godną lepszej sprawy, bronią pana prezesa Kaczyńskiego ponieważ jego wystąpienie podczas pielgrzymki do Częstochowy (12 lipca 2015, co jak sądzę nie ulega wątpliwości) miało miejsce już po formalnym zakończeniu liturgii Eucharystii. Słowo "Kościół" (ekklesia, z greckiego ek-kalein - "wołać poza") oznacza "zwołanie". Zwołującym Kościół jest Bóg-człowiek Jezus Chrystus. Kościół gromadzi się ze względu na Niego a nie przez wzgląd na pana prezesa. Kontekst wydarzenia, bo wypowiedzi i sytuacje zawsze są kontekstualne, nie pozostawia wątpliwości, że pan Kaczyński przemawiał w miejscu i do osób zwołanych jako Kościół, a treści jakie przekazywał dotyczyły bieżącej polityki. Dlatego wszelkie dywagacje przekonujące o stosowności jego pielgrzymkowego wystąpienia, bo miało ono miejsce "pięć minut" po formalnym zakończeniu mszy są wyłącznie faryzejską przewrotnością. To na co pozwolił sobie pan prezes, przy równie nagannym przyzwoleniu duchownych powinno stanowić memento dla polityków wszelkiej maści i duchownych, którzy mylą misję Kościoła pochodzącą z nadania Chrystusa z własnymi ambicjami politycznymi.

Jacek Gądek (MP)

Artykuł nr 7

J.G.tańce

 

Pokaz żenady PiS na Jasnej Górze. To wstyd, co mówił Rydzyk, ale Kaczyński zrobił coś gorszego

Kościół już od dawna jest polityczną areną. Agitatorzy w sutannach mają się dobrze, a PiS-owi to po prostu nie przeszkadza. Tadeusz Rydzyk właśnie wykorzystał kolejną okazję, by zasiać mowę nienawiści w świętym dla wielu Polaków miejscu, a Jarosław Kaczyński poszedł z nim ramię w ramię. To naprawdę wstyd, że na Jasnej Górze puściły im wszelkie hamulce.

Jarosław Kaczyński agitował na Jasnej Górze. I zachwalał Tadeusza Rydzyka.

Nikogo to już nie dziwi, prawda? Zdążyliśmy się oswoić, że kardynał może straszyć Polaków z ambony tęczową zarazą, albo wiecznym potępieniem za aborcję czy in vitro. Nie wrzucam wszystkich księży do jednego worka, jednak hierarchowie z wyższego szczebla pozwalają sobie na wiele. Dla PiS to sytuacja idealna.

W tym miejscu miał pojawić się niestandardowy element artykułu lub reklama, ale nie widzisz żadnego z tych elementów, ponieważ nie wyraziłeś zgody. Swoje ustawienia prywatności możesz zmienić tutaj.

Tadeusz Rydzyk w tej całej polityczno-kościelnej układance jest… rodzynkiem. Państwowe dotacje, ciepłe słowa o pisowskich reformach – jak to mówią, z władzą trzeba dobrze żyć. A władza chętnie wykorzystuje moment, kiedy można w ten sposób coś politycznie ugrać.

W zasadzie nie miałbym nic do tego, co w weekend zorganizowano na Jasnej Górze. To tradycja mediów Rydzyka, że co roku jego sympatycy zbierają się tam w ramach Pielgrzymek Rodziny Radia Maryja. Ot, religijny zjazd. Problem w tym, że już przed laty zrobił się z tego partyjny wiec. A to, co wydarzyło się w ostatnich dniach, już naprawdę trudno ogarnąć.

Nawet jeśli w ten ciepły weekend odcięliście się od informacyjnego ścieku, pewnie do was dotarło, jaką szopkę odstawili Tadeusz Rydzyk i Jarosław Kaczyński. Redemptorysta z Torunia zaczął, wicepremier z Żoliborza poprawił, a zwykłym odbiorcom mogły jedynie opaść ręce.

Ojciec Rydzyk to w ogóle przeszedł samego siebie. Na Jasnej Górze zarzekał się, że on to w sumie nie uprawia żadnej polityki i "widać to gołym okiem". Po czym przeszedł do ataku i ostrzegał, że do Polski zmierza "deprawowanie Europy i Zachodu". Nie będę tu wstawiał pełnych cytatów – wszystkie wypowiedzi znajdziecie w naTemat. Zostawię wam tylko tę jedną perełkę z przemówienia zakonnika.

Karabinami nas nie załatwili, obozami, to "ojro", jak oni mówią, czyli euro.

Trzeba mieć tupet, by zwołać swoich sympatyków na Jasną Górę pod pretekstem liturgii i duchowego przeżycia, a później odstawić pokaz nienawiści wobec Niemców czy Unii Europejskiej. No ale przecież RYDZYK NIE UPRAWIA POLITYKI. Tylko jakoś latami zapracował sobie na to, że wierny tłum przyklaskuje jego wymysłom.

Taka retoryka to woda na młyn machiny PiS. Dlatego na Jasną Górę zjechała rządowa wierchuszka i nie zabrakło tam nawet… wspólnego tańca. Mariusz Błaszczak, Przemysław Czarnek, Jacek Sasin – wierni żołnierze "dobrej zmiany" pojechali razem ze swoim prezesem, który zrobił coś jeszcze gorszego niż Rydzyk.

Czemu się tak uparłem, że to Kaczyński wygrał ten – nazwijmy wprost – polityczny wiec na Jasnej Górze? Bo poszedł na całość. Nawet jeśli miażdżąca większość Polaków opowiada się za rozdziałem państwa od Kościoła, on z klapkami na oczach brnie wśród swoich urojonych wrogów. A że wybory za pasem, jeszcze posypał to wszystko pieprzem. Straszenie utratą suwerenności czy ubolewanie nad krytyką wobec Jana Pawła II to zdarta płyta, choć i tego nie zabrakło. Kluczowy był jednak inny fragment z przemówienia prezesa.

(…) To, co przed nami, czyli wybory w październiku, to będzie moment, być może na bardzo długie lata, decydujący (…). Wiele jeszcze przed nami, ale tej drogi nie można przerwać. Nie można oddać władzy tym, którzy chcą nas z tej drogi zawrócić i to zawrócić radykalnie tak, aby nie było już powrotu. Oni zapowiadają zniszczenie demokracji, zniszczenie praworządności i wszelkich zasad, które mogłyby stać na drodze realizacji ich planów. Nie możemy się na to zgodzić. Musimy być zdecydowani w naszym działaniu i wsparciu ruchu ochrony wyborów. Każdy z nas może w tej sprawie coś uczynić.

Kaczyński tak bardzo lubi stać na straży świętości, że właśnie nagrał swój spot wyborczy na Jasnej Górze. Równie dobrze mógł wystąpić na tle wielkiego banneru PiS. Dla Rydzyka też pewnie znalazłoby się miejsce w tym kadrze. Brzmi jak żart, ale taki mamy klimat.

Mówiąc bardziej wprost, to wszystko smutne i przerażające. Że znowu ta mowa nienawiści, że na Jasnej Górze, że ksiądz z politykiem przykładają rękę do tego, by jeszcze bardziej nas podzielić. Jeden korzysta z przychylności władzy, drugi żyje w swoim zamkniętym świecie z syndromem oblężonej twierdzy.

Panie prezesie, niech pan tak samo odważnie stanie i powie coś sensownego młodym ludziom, którzy może nigdy nie uzbierają na swoje pierwsze mieszkanie. Pielęgniarkom i lekarzom pracującym w nieudolnie łatanej od lat ochronie zdrowia. Nauczycielom wciągniętym w pseudoreformy edukacji. A nie, czekajcie… przecież łatwiej zrobić konwencję partyjną wśród swoich. U stóp Matki Bożej.

Łukasz Grzegorczyk